Sierpień – miesiąc trzeźwości
Sierpień to dla wielu czas wakacyjnych wyjazdów, rodzinnych spotkań i odpoczynku. Ale w Kościele katolickim ten miesiąc nosi także inne, głębokie znaczenie – jest szczególnym wezwaniem do trzeźwości, modlitwy i solidarności z osobami zmagającymi się z uzależnieniem od alkoholu oraz ich bliskimi. To zaproszenie do osobistej wstrzemięźliwości, która nie jest jedynie wyrzeczeniem, ale aktem miłości – zwłaszcza wobec tych, którzy cierpią w milczeniu.
W tym duchu postanowiłam, kolejny rok z rzędu, pochylić się nad tematem, który zbyt często pozostaje w cieniu: nad konsekwencjami uzależnienia od alkoholu.
Alkoholizm to nie tylko indywidualna choroba – to dramat całego systemu rodzinnego. Choć to osoba uzależniona sięga po kieliszek, jego skutki dotykają każdego domownika. Cierpią współmałżonkowie, rodzice, ale w sposób szczególnie bolesny – dzieci. One często nie mają narzędzi, by zrozumieć, co się dzieje. Żyją w świecie chaosu, napięcia, nieprzewidywalności i emocjonalnej huśtawki. Często uczą się przetrwać, a nie żyć.
Dziecko dorastające w rodzinie zmagającej się z uzależnieniem od alkoholu uczy się maskować uczucia, przewidywać nastroje dorosłych, brać odpowiedzialność za to, co wcale nie należy do jego roli. Jasno można stwierdzić - nie przeżywa swojego dzieciństwa. Dzieci z rodziny z problemem alkoholowym w wielu przypadkach dopiero jako dorośli – jako tzw. DDA, Dorosłe Dzieci Alkoholików – zaczynają rozumieć, że ich trudności w relacjach, nadmierne poczucie odpowiedzialności, lęk przed odrzuceniem czy skłonność do perfekcjonizmu mają swoje korzenie właśnie w dzieciństwie, dysfunkcyjnej rodzinie.
Na przestrzeni lat miałam okazję korzystać z dostępnej literatury, świadectw oraz licznych opracowań poświęconych syndromowi DDA oraz cechom rodziny zmagającej się uzależnieniem któregoś z rodziców. Próbowałam poukładać sobie w głowie, jak, według literatury, wygląda codzienne funkcjonowanie dziecka w rodzinie dotkniętej alkoholizmem, jakie mechanizmy obronne rozwija, jakie role przyjmuje (czy to bohatera rodzinnego, kozła ofiarnego, czy maskotki), i – co najważniejsze – jakie formy wsparcia mogą mu pomóc. Było to dla mnie bardzo pomocne, aby jakkolwiek zrozumieć to, co działo się w moim życiu.
Samo sięgnięcie po niezliczone publikacje pozwoliło mi wiele zrozumieć, nazwać, zdefiniować, a w następstwie wybrać zupełnie inną drogę, przebaczyć. I ostatecznie podjąć decyzję o całkowitej wstrzemięźliwości od alkoholu.
Proces uzdrowienia po wyjściu z rodziny zmagającej się z problemem alkoholowym często wymaga pomocy specjalistów, wsparcia duchowego i wspólnotowego, a nade wszystko – odwagi, by zmierzyć się z prawdą. Studia pedagogiczne otworzyły mnie na tę drogę, kolejnym krokiem było nawrócenie.
Sierpień jest dobrym momentem, by spojrzeć na problem alkoholizmu nie tylko przez pryzmat uzależnionego, ale także przez oczy dziecka, które przecież uczy się świata, patrząc na dorosłych. To także czas, by zadać sobie pytanie: czy moja wstrzemięźliwość może komuś uratować życie, podarować nadzieję, przywrócić godność?
W miniony weekend podczas Mszy Świętej usłyszeliśmy apel na sierpień – miesiąc trzeźwości - biskupa Tadeusza Bronakowskiego, przewodniczącego Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych. Apel otwarty został słowami:
„Historia narodu polskiego tworzy niezwykły kalendarz, w którym poszczególne miesiące roku przypominają nam o ważnych wydarzeniach minionych lat i wieków. Tak jest i z sierpniem. Ten miesiąc wyróżnia się jednak szczególnym splotem historycznych rocznic i świąt maryjnych. Staje się to wyzwaniem dla kolejnych pokoleń, aby niezłomnie strzec pamięci historycznej i naszej chrześcijańskiej tożsamości. Aby odważnie bronić niepodległości i wolności wewnętrznej. One bowiem są ściśle ze sobą związane. Tylko wtedy Polska zachowa niepodległość, kiedy będzie ziemią ludzi wewnętrznie wolnych. Tego uczy nas kolejny w naszym życiu sierpień – miesiąc dobrowolnej abstynencji od alkoholu, przeżywany pod hasłem „Odpowiedzialni za trzeźwość”.
[przeczytaj pełen tekst apelu TUTAJ ]
Spożywanie alkoholu, tak często w naszej kulturze otaczane aurą towarzyskości, beztroski czy wręcz radości życia, skrywa w sobie również ciemną stronę, którą poznało wielu z nas. Dane i obserwacje społeczne pokazują, że istnieje wiele czynników ryzyka uzależnienia – począwszy od środowiska, w jakim człowiek wzrasta, przez status społeczny, aż po osobiste doświadczenia, zranienia, traumy. Miejsce zamieszkania, praca, grupa znajomych, a nawet styl życia czy przekonania o alkoholu – wszystko to ma znaczenie.
Alkoholizm nie pojawia się nagle. To proces – powolny, często niezauważalny aż do chwili, gdy trudno już zawrócić. To choroba, która nie tylko niszczy ciało, ale odbiera wolność, zaciera granice moralne, osłabia duchową odporność. Niszczy miłość, osłabia więzi, zaburza komunikację. Cierpią najbliżsi – współmałżonek, dzieci, przyjaciele, ale cierpi również sam człowiek uzależniony. Często dopiero na końcu, w stadium fizycznego wyniszczenia, pojawia się motywacja do zmiany. Ja niestety nigdy już nie zobaczyłam mojego taty wolnego.
Za pomocą wezwania do przeżycia sierpnia jako miesiąca trzeźwości Kościół zachęca nas do spojrzenia prawdzie w oczy. Bo dla wielu ludzi alkohol nie jest symbolem radości, ale źródłem bólu, wstydu, przemocy i samotności. To w intencji tych osób Kościół wzywa do wstrzemięźliwości – by dać świadectwo, że życie bez alkoholu nie tylko jest możliwe, ale wręcz piękne i głębokie.
Warto uświadomić sobie, że ryzyko popadnięcia w uzależnienie nie jest jednakowe dla każdego. To, jak człowiek reaguje na alkohol, zależy od wielu czynników – jego kondycji psychicznej, aktualnego stanu emocjonalnego, cech osobowości, a nawet dnia czy nastroju. Spożywanie alkoholu może być próbą ucieczki, formą odreagowania, rytuałem towarzyskim lub nawykiem wyniesionym z domu.
Wciąż funkcjonują mity, które mogą uśpić czujność: że „małe dawki nie szkodzą”, że „mocna głowa to błogosławieństwo”, że „problem alkoholowy dotyczy tylko marginesu społecznego”. A jednak uzależnienie nie zna ram klasowych – może dotknąć każdego, niezależnie od wykształcenia, statusu czy pozycji zawodowej. Wystarczy jeden z czynników.
Niepokój powinny budzić pewne objawy, które – choć często ignorowane – mogą świadczyć o początkach uzależnienia. Należą do nich:
• trudność w odmówieniu sobie alkoholu;
• poczucie, że bez niego nie da się świętować, odpoczywać, rozmawiać z bliskimi;
• drażliwość lub bezsenność, gdy się nie pije;
• tolerancja, która z czasem wzrasta, a więc potrzeba coraz większej ilości, by uzyskać „ten sam efekt”;
• wreszcie – stopniowe odsuwanie się od innych, od marzeń, zatracanie siebie samego.
Osoba, która pije szkodliwie, może jeszcze nie być uzależniona w sensie klinicznym. Ale już na tym etapie potrzebuje pomocy. Rozpoznanie własnego problemu, przyznanie się do niego, zaakceptowanie prawdy – to trudny początek drogi do uzdrowienia.
Sierpień to dobry czas, by pochylić się nad tematem alkoholu i przyjrzeć się sobie, własnemu stosunkowi do tej używki, a także pomyśleć o podjęciu wstrzemięźliwości w intencji tych, którzy zmagają się z tym zniewoleniem.
Mija dokładnie rok, od kiedy zdecydowałam się całkiwicie przestać pić alkohol. Nie mówię, że masz tu i teraz zdecydować się na całkowitą rezygnację z niego, ale może warto się zastanowić i podjąć post w czasie, w którym zachęca do tego Kościół?
„Alkohol, podobnie jak inne substancje psychotropowe, na chwilę poprawia nastrój i dlatego jest tak chorobliwie atrakcyjny dla tych, którzy są smutni, a tym bardziej bezradni czy zrozpaczeni. Alkohol świetnie oszukuje, gdyż obiecuje natychmiastową poprawę nastroju, bez potrzeby poprawiania sytuacji życiowej. W efekcie jednak człowiek, który szuka „pomocy” w alkoholu, jedynie pogarsza swoją sytuację. Odtąd ma już dwa problemy: nie tylko problem z życiem, ale też problem z piciem”.
Ks. Marek Dziewiecki
Zapraszam Cię na kolejne wpisy związane z tym ważnym tematem. Zachęcam również do podzielenia się własnymi refleksjami w komentarzu, bądź w wiadomości prywatnej.
Komentarze
Prześlij komentarz