Opowieść o drodze śladami róż. Święta Rita - perła Umbrii


Dlaczego róże są symbolem św. Rity? Ks. Zbigniew Sobolewski w książce „Święta Rita. Życie usłane różami” pisze:

„Na kilka miesięcy przed śmiercią poprosiła jedną z sióstr, by ta przyniosła jej z ogrodu różę – w środku zimy, w śnieżnym styczniu 1457 roku. Siostra wróciła z pąsową różą w dłoni. Dla Rity nie było rzeczy niemożliwych”.

Z czasem przestałam uważać róże za pospolite. Stały się dla mnie pięknymi, wyjątkowymi kwiatami. Bo każda z nich przypomina mi, że świętość może być cicha i codzienna, a jednocześnie głęboko przemieniająca. Że poza pięknymi pachnącymi płatkami, dotykamy czasem też kolców.

Św. Jan Paweł II powiedział o św. Ricie:

„Nie tyle przez cuda została uznana za świętą, co przez zdumiewającą normalność. Rita w każdej z ról, które pełniła – żony, matki, zakonnicy – pokazywała, że świętość to wierne pójście za Chrystusem aż po krzyż”.

Święci nie są bajkowymi postaciami. To nasi poprzednicy w drodze. Znali Bożą miłość i rozumieli, że wiele się od nich wymaga. Ich życie ma znaczenie – także dla nas. Dają przykład, że i nasza codzienność może stać się miejscem łaski.

Wiesz, naprawdę uwielbiam podróżować. Szczególnie z Mężem. On – genialny organizator z mapą w ręku. Ja – zbieram emocje, wspomnienia i układam je w słowa. Czasem zainspiruję, czasem pomogę odnaleźć świętego orędownika, a może... zachęcę do duchowej wyprawy zamiast wakacji w hotelu all inclusive?

Kontakt ze świętymi – przez modlitwę, lekturę, pielgrzymowanie – pozwala doświadczyć ciszy. Zatrzymać się. Daje impuls, by przestać narzekać albo przynajmniej próbować to ograniczyć. Bo my jedynie wędrujemy ich śladami. Oni – pierwsi – szli za Chrystusem, oddając Mu wszystko, także swoją słabość. Czy możemy narzekać, szukając w upalnym Rzymie kościoła św. Maksymiliana Marii Kolbego? Wystarczy przeczytać jego życiorys. Wtedy nasze zmęczenie może zamienić się w taniec – jak mówi Psalm 30.

To jednak nie jest opowieść o pielgrzymkach w ogóle, ale o jednej, szczególnej – przez Rzym do Cascii. Bo nadszedł dzień, gdy zapragnęłam odwiedzić św. Ritę.

Wiele sytuacji pokazało mi, że to, co po ludzku wydaje się niemożliwe, z Bogiem naprawdę staje się możliwe. To przecież fundament życia św. Rity. W Wielkim Poście 2021 roku poznałam tę świętą. Modliłam się wtedy o przemianę serca, o zdolność do nowego spojrzenia – na siebie, na innych, o uzdrowienie relacji. Jeszcze wtedy nie rozumiałam do końca, że w pierwszej kolejności potrzebuję mojego własnego wewnętrznego uzdrowienia.  Pan dał mi łaskę: zobaczenia własnych braków, słabości i potrzeby nawrócenia. To trwa do dziś. I jeszcze w tym samym roku, z okazji rocznicy ślubu, pojechaliśmy z mężem odwiedzić miejsca, w których żyła Rita.

To było dla mnie niemal niewiarygodne. Planowaliśmy tę podróż w czasie, gdy nic nie było pewne – rok wcześniej pandemia pokrzyżowała nasze plany pójścia szlakiem św. Jakuba. Świat zatrzymał się w pół kroku. I nagle – możliwe staje się to, co wydawało się nieosiągalne. Spotkać świętą „na jej ziemi”. Być tam, gdzie żyła.

Pomocą w tej pielgrzymce była dla mnie książka ks. Zbigniewa Sobolewskiego „Święta Rita. Życie usłane różami” (Wydawnictwo Fronda). Do jej kupna zainspirowała mnie koleżanka, która niespodziewanie wysłała mi olej św. Rity i podzieliła się swoim odkryciem tej lektury.

Ksiądz Sobolewski pisze:

„O życiu Rity, zwłaszcza z okresu przed wstąpieniem do klasztoru w Cascii, wiemy niewiele (…) Życie świętej i jej cudotwórcza działalność najpierw były opowiadane. Ludzie w Roccaporenie i Cascii z pieczołowitością pielęgnowali pamięć o niej (…)”.

W przeddzień naszej rocznicy ślubu pierwszy raz obudziliśmy się w umbryjskiej wsi, otoczeni ciszą i drzewkami oliwnymi. Nawet nie wiedziałam, jak o tym marzyłam! To pragnienie kształtowało się w moim sercu odkąd przeczytałam ksiązkę Marleny de Blasi "Wieczory w Umbrii".

"Nie jestem pewna, czy to te kopcące pochodnie, czy piękno całej sytuacji, to, że sobie tak tu siedzimy pod gwiazdami, a obok nas nasza wspaniała fasola pnie się po tyczkach…
Nie wiem, czy to piękno, czy dym wyciska mi łzy z oczu, i sprawia, że ściska mi się serce. Chciałabym myśleć, że gdyby Jezus nagle się wśród nas pojawił, zrobilibyśmy mu miejsce przy stole. Odpocząłby sobie chwilę z nami, na pewno smakowałyby mu chleb i wino, jak kiedyś".
Marleny de Blasi "Wieczory w Umbrii"





Bosa stąpałam po trawie, patrząc w niebo i w ikonę św. Rity. Już za chwilę wyruszymy do Cascii. Zatrzymujemy się w małej miejscowości Borgo Ceretto, by zjeść śniadanie. Włoska wędlina, kawa i... mini Margherita – czy to tylko przypadek? W sercu mam poruszenie – za dwie godziny będę modlić się przy relikwiach Świętej. W plecaku niosę kopertę z intencjami.


Umbria – ziemia świętych.

To stąd pochodzili św. Benedykt, św. Scholastyka, św. Franciszek, św. Klara i – oczywiście – św. Rita, zwana Perłą Umbrii.

Droga do Roccaporeny wiedzie wśród skał (nazwa miejscowości zawiera słowo rocca – „skała”). To maleńka osada, położona na wysokości 707 m n.p.m., którą zamieszkiwało w tamtym momencie zaledwie 73 mieszkańców. Myślałam sobie, że tak trudno mi uwierzyć, że jestem tu – w miejscu, gdzie żyła Rita. Przez ostatnie miesiące czułam jej obecność, modliłam się przed jej relikwiami, jeździłam z różami. Teraz – naprawdę jestem u niej. I mój mąż jest tu ze mną. Podziela mój entuzjazm. Tylko z Bogiem takie rzeczy są możliwe .

Dzięki Fundacji „Opera di S. Rita”, założonej w 1939 roku, Roccaporena zachowała miejsca związane z życiem Świętej. W 1948 roku wybudowano Sanktuarium, a dwa lata później – drogę do Cascii. Wynajęcie auta dało nam swobodę i spokój, by w pełni przeżyć tę pielgrzymkę. Pamiętaliśmy nasze wcześniejsze włoskie przygody z komunikacją sprzed trzech lat – tym razem chcieliśmy przeżyć to inaczej.

Umbria to także region narażony na trzęsienia ziemi – w latach 1997–1998 zawaliło się sklepienie Bazyliki św. Franciszka w Asyżu. W 2016 roku trzęsienie naruszyło klasztor augustianek i Bazylikę św. Rity – siostry musiały wtedy opuścić Cascię.

Na parkingu ściskam w dłoniach ikonę świętej i książkę ks. Sobolewskiego – mój przewodnik. Wcześniej niejednokrotnie odwiedzaliśmy miejsca nieprzygotowani – tym razem chcieliśmy niczego nie przegapić. Dzięki lekturze potrafiłam dostrzec to, co naprawdę ważne.

„Margherita Lotti przyszła na świat w 1381 roku w rodzinie Antoniego i Amaty (…) Imię Rita jest zdrobnieniem jej imienia, którym powszechnie się posługiwano”.
Ks. Zbigniew Sobolewski „Święta Rita. Życie usłane różami”



Wchodzimy po kamiennych schodkach do domu, w którym się urodziła. Wzruszenie sięga zenitu. Trzymamy się za ręce – wiemy, że to chwila, która zostanie z nami na długo. Z okna domu widać Grotta D’Oro – Złotą Grotę. Według legendy to tam pewna nimfa przepowiedziała narodziny Margherity. Choć nie podchodzimy do niej, decydujemy się odwiedzić Ogród Cudu.

„W tym ogrodzie, w pełni zimy, krewna Rity znalazła kwitnącą różę i dwie figi, których pragnęła św. Rita".
Ks. Zbigniew Sobolewski „Święta Rita. Życie usłane różami”



Na własne oczy widzimy róże i drzewo figowe, rosnące w miejscu naznaczonym ostatnim ziemskim pragnieniem św. Rity. To właśnie tutaj upamiętniono ją rzeźbą ukazującą jej konanie – leży słaba, a u jej boku klęczy kuzynka, która ze wzruszeniem wręcza jej różę. W tle znajduje się kamienna tablica z 1600 roku, upamiętniająca to wydarzenie.

Otoczenie tego miejsca wyznacza Droga Krzyżowa. Kamienista ścieżka, którą przemierzamy, nie jest łatwa. Na jej szczycie wznosi się skromna kaplica. A tam surowa skała z odciśniętymi śladami kolan Świętej.

„Obecna kaplica została zbudowana w 1979 roku, także po silnym trzęsieniu ziemi... w jej miejscu znajduje się surowa skała ze śladami – które miała odcisnąć kolanami modląca się Święta.”
Ks. Zbigniew Sobolewski „Święta Rita. Życie usłane różami”

Docieramy do kościoła św. Montana – miejsca bliskiego sercu Rity od dzieciństwa. Tu modliła się z rodzicami, tu przyjęła sakramenty. To właśnie tutaj wyszła za mąż za Paolo Manciniego. Wchodząc w jego progi, stajemy w ciszy wdzięczności – za nasze małżeństwo. W sercu wracamy do łaski, jaką otrzymaliśmy podczas kursu przedmałżeńskiego – łaski nawrócenia. Stanęliśmy przed ołtarzem jako dwoje ludzi oddanych Bogu i Jemu powierzyliśmy nasze życie.



To również tutaj, jak wspomina ks. Sobolewski, „opłakiwała śmierć męża i synów, którzy spoczęli na cmentarzu kościelnym”.

Tuż obok – Sanktuarium św. Rity, konsekrowane w 1948 roku. Przed jego drzwiami wita nas figura świętej w stroju ludowym. Widziałam ją wcześniej dziesiątki razy – na zdjęciach, stronach internetowych, w modlitwach. Teraz mogę usiąść przy fontannie i chłonąć ten obraz sercem – prawdziwie, bez pośpiechu. Tak działa wstawiennictwo świętych. Tak działa Bóg, który zaprasza. Tu nie ma przypadków.


W drodze powrotnej zatrzymujemy się przy Lazarecie – miejscu wytchnienia dla chorych, ubogich, starców bez dachu nad głową. To właśnie tutaj Święta Rita przychodziła z pomocą. Widzę ją – jak delikatnie obmywa rany, jak niesie miłość w dłoniach, jak dzieli się ubraniem swoich bliskich.

„Przychodziła tu z mamą, aby usługiwać ubogim. Potem, jako żona, matka i wdowa – obmywała rany, pocieszała zasmuconych, karmiła głodnych...”
Ks. Zbigniew Sobolewski „Święta Rita. Życie usłane różami”

Wjazd do Cascii. I nagle – ona. Figura Świętej Rity na rondzie, witająca nas różą, cierniami, pszczołami – swoimi atrybutami.


„Została poświęcona przez papieża Franciszka na Placu św. Piotra w 2015 roku".
Ks. Zbigniew Sobolewski „Święta Rita. Życie usłane różami”

Pomyślałam wtedy: kto by przypuszczał, że właśnie w tamtym czasie, tuż przed poznaniem mojego Męża, papież święcił figurę świętej, która kilka lat później przywita nas w Cascii? Mąż zrobił dodatkową rundę na rondzie – potrzebowałam chwili, by nacieszyć oczy.

Jesteśmy w Cascii. To już. Za chwilę będziemy kilka kroków od św. Rity.


Nie idziemy od razu do Bazyliki. Najpierw chcemy spojrzeć na Cascię. Wyczekiwany widok. Od momentu, gdy bliżej poznałam św. Ritę, pragnęłam tu być. Stojąc na placu, nie mam już wątpliwości – to było Boże prowadzenie. Nasza podróż nie była tylko rocznicowa. Była pielgrzymką.

Nie mówiłam wielu osobom, że tu przyjeżdżamy. Wiedziało kilka najbliższych. Potrzebowałam przeżyć to w ciszy, w naszym małżeństwie. Teraz, gdy mogę się tym dzielić, czuję wdzięczność. Oddychając powietrzem Umbrii, chciałam, żeby czas się zatrzymał. W słońcu Cascii czułam, jak moje życie się przemienia. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że przede mną nowe walki.

„Tylko dialog może zrodzić pokój, który będzie czymś więcej niż jedynie przerwą między kolejnymi sporami"
Ks. Zbigniew Sobolewski „Święta Rita. Życie usłane różami”

Wchodzimy do Bazyliki. Siadam przed Świętą Ritą i nie potrafię powstrzymać łez. Wszystko, co nosiłam – bóle, tęsknoty, zranienia, potrzeba bycia kochaną, niedoskonałości – wypływa. Tak bardzo chciałam tu być. Tak bardzo jej potrzebowałam.


Wiem, że wyjdę stąd odmieniona. Ale nie wiedziałam wtedy, że to dopiero początek dalszej, długiej walki. Święta Rita miała ze mną wiele pracy. Zrozumiałam to tak naprawdę dopiero dziś. To niełatwe, by stanąć w prawdzie. Potrzebowałam dużo czasu, żeby poczuć prawdziwe uwolnienie.

Dziś, po kilku latach moja rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej niż w momencie tamtej pielgrzymki. Wierzę w Opatrzność Bożą. Jestem wdzięczna, że dziś żyję z czystym sercem. Z nadzieją. I z wiarą, że miłosierdzie Jezusa jest większe niż wszystko, co mnie przerasta.

Przy klasztorze, gdzie mieszkała Święta Rita – noszącym niegdyś imię św. Marii Magdaleny – złożyłam w jej ręce moje intencje. Wiem, że mnie słucha. Dziś potrafię dziękować.

Za przemianę. Za łzy. Za miłość. Za siłę. Za Ciebie, Panie.

Jeszcze wtedy nawet nie marzyłam o tym, że data 22 maja, wspomnienie świętej Rity, pojawi się na akcie notarialnym naszego kochanego domku. Domku, który znajduje się pod numerem 22. Dziś mój dom pachnie różami.

Chciałabym kiedyś znów wrócić Cascii i Roccaporeny.


Święta Rito, patronko od róż, módl się za nami.

Dobrze, że jesteś!

Chcę Ci powiedzieć coś ważnego.

Od samego początku istnienia tego miejsca moim pragnieniem było jedno: dzielić się z Tobą tym, jak Jezus wkroczył w moje życie i całkowicie je odmienia.

Nie zatrzymuję tego tylko dla siebie – chcę szerzyć piękno, które zbyt często pozostaje ukryte, niedostrzeżone, zapomniane.

Moim marzeniem jest docierać w miejsca, które tchną Jego obecnością, które same w sobie głoszą chwałę Bożą. Takie były Cascia i Roccaporena – przestrzenie przesiąknięte modlitwą, łaską i świętością. Chcę tam być. I chcę zabierać Cię tam ze sobą – przez słowa, zdjęcia, wspomnienia i świadectwa.

Bo wiem już na pewno:

„Każdy bowiem dom jest przez kogoś zbudowany, a Tym, który zbudował wszystko, jest Bóg.” (Hbr 3,4)

Jeśli to, co tu tworzę, porusza Cię, inspiruje, pomaga Ci zatrzymać się i głębiej spojrzeć – dołącz do mnie!

Dzięki Patronite możesz zostać moim Patronem i w realny sposób wspierać to dzieło. Twój gest – mały czy duży – daje mi energię, by działać dalej. A wierz mi, pomysłów mam mnóstwo.

Twoje wsparcie to nie tylko pomoc. To współtworzenie.
To możliwość, by wspólnie głosić, że Bóg jest obecny – w pięknie świata, w historii życia, w relacjach i w sercu każdego z nas.

Kliknij, dowiedz się więcej i stań się częścią tej misji.

Komentarze

instagram