Panie, naucz nas się modlić. (Łk 11,1) "Pełnia modlitwy" o. Jacka Woronieckiego OP

Panie, naucz nas się modlić.
Łk 11,1

Te słowa będą dla mnie punktem wyjściowym i fundamentem do rozważań o książce o. Jacka Woronieckiego OP "Pełnia modlitwy" wydanej nakładem Wydawnictwa AA.

Na wstępie publikacji zostałam zapoznana z postacią autora - na czym w dużej mierze mi zależało. W dalszej części moich refleksji wyjaśnię, skąd zainteresowanie jego osobą.

Sługa Boży o. Jacek Woroniecki OP pochodził ze starego polskiego rodu książęcego herbu Korybut. Syn Mieczysława Woronieckiego i Marii z hrabiów Drohojowskich urodził się 21 grudnia 1878 r. i na chrzcie otrzymał imiona Adam Marian Tomasz Pius Leon. Warto zwrócić uwagę, że czas przyjścia na świat Adama, to moment, gdy, jak pisze niejednokrotnie w swoich zapiskach bł. Natalia Tułasiewicz, „nie mieliśmy Ojczyzny” lub „Polskę wymazano z mapy Europy”.

Chłopiec wychowywał się w rodzinie charakteryzującej się żywą wiarą i silnymi postawami patriotycznymi. Dorastanie Adama to czas jego nieustannego rozwoju, nauki, kształtowania w duchu tradycji rodzinnych. Natomiast na drodze jego edukacji, wybór drogi duchowej otworzył się pod wpływem kierownika duchowego, o. Honorata Koźminskiego. Na pewnym etapie studiów filozoficznych i teologicznych Adam Woroniecki wstąpił do seminarium duchownego. Zbiór zdarzeń sprawił, że odkrył Zakon Kaznodziejski, do którego zapragnął wstąpić. Ponieważ był to czas zaborów, zakony na terenie Polski nie tylko nie mogły przyjmować nowych kandydatów, ale niemal przestawały istnieć. Adam przywdział więc habit św. Dominika w Fiesole w pobliżu Florencji.

Zainteresował mnie fakt, iż w tym samym klasztorze swego czasu żył i tworzył bł. Fra Angelico. Zresztą fragment fresku „Święty Dominik u stóp krzyża” jego autorstwa znalazł się właśnie na okładce książki, z którą dziś przychodzę.

Postać Sługi Bożego o. Jacka Woronieckiego OP zainteresowała mnie ze względu na... bł. Natalię Tułasiewicz. W jej notatkach znalazłam fragment zapisany pod datą 24 lutego 1943 r. w Krakowie:

„Przeczytałam w tych dniach głębokie rozważania ojca Woronieckiego pt. U podstaw kultury katolickiej (Poznań 1935)”.


Zapiski bł. Natalii Tułasiewicz

Więcej na temat postaci ojca Woronieckiego, który w zakonie przyjął imię Jacek, wyjaśniał przypis:

„Dominikanin, dziś Sługa Boży; absolwent Uniwersytetu we Fryburgu, wybitny teolog, moralista, na początku lat 20. Rektor KUL, prof. rzymskiego Angelicum; wychowawca inteligencji dwudziestolecia międzywojennego”.

Wymieniono także tytuły kilku jego publikacji. Wśród nich znalazła się m.in. „Pełnia modlitwy”, którą dziś trzymam w moich rękach dzięki uprzejmości Wydawnictwa AA. Kto mnie zna, ten wie, że fascynują mnie takie połączenia. Czytając notatki Natalii co i raz wracała do mnie myśl, by poznać książki, po które sięgała. Tytuły wielu z nich podała mi wręcz na tacy! Dlatego też z ciekawością oddałam się lekturze publikacji „Pełnia modlitwy. Studium teologiczne dla inteligencji”.

To nie jedyne wspomnienie Natalii na temat o. Jacka. Trzy miesiące później Nata zapisze:

„Za tydzień wezmę udział w rekolekcjach zamkniętych jednodniowych ku czci Ducha Św. Mają mnie one przygotować na przyszłość wielkiej wagi […]”.

Zapiski bł. Natalii Tułasiewicz

Wspomniane rekolekcje w dniach 5 i 6 czerwca prowadził w Krakowie nie kto inny, jak właśnie o. Jacek Woroniecki OP. Jedną z myśli, jakie pozostały po nich zapisane w notatkach Natalii, ale sądzę, że zapisały się też w jej dalszym życiu i późniejszych wyborach, było to, że łatwo marzyć jest o bohaterstwie, natomiast męstwo potrzebne jest w małych, codziennych rzeczach. Kto czytał Zapiski Natalii "Być poetką życia", ten wie, że jest to myśl bliska ideałom, jakimi żyła. Natalia zapamiętała także zachętę o. Jacka, by nie bać się przyszłości. To z przypisów dowiedziałam się, że Natalia sporządziła z tych rekolekcji notatki, które już z Hanoweru wysłała i które szczęśliwie się zachowały.

O. Jacek Woroniecki OP jest postacią wartą bliższego poznania. Związany m.in. z Fryburgiem Szwajcarskim, do niepodległej Polski wrócił już jako wykładowca z dorobkiem ok. 20 publikacji. Początkowo związany z KUL-em, wkładał swoje wysiłki w odzyskanie przez dominikanów własności utraconej przez zabory. W czasie wojny z bolszewikami duchowny był natomiast kapelanem Wojska Polskiego. Przebywał również w Warszawie oraz w Rzymie, natomiast wybuch II wojny światowej zastał go w Krakowie, gdzie po wysiedleniu z Poznania przybyła również Natalia Tułasiewicz.

Warto wspomnieć, że do uczniów o. Woronieckiego należała elita polskiej inteligencji, wybitni dominikanie, m.in. bł. o. Michał Czartoryski, a nawet późniejszy prymas Polski, kard. Stefan Wyszyński.

Ojciec Święty Jan Paweł II napisał o nim: „Jego wkład w życie Kościoła w Polsce był olbrzymi. Był to wkład myśliciela, teologa, profesora i duszpasterza: łączył jedno z drugim”.

Czytając publikację o. Jacka Woronieckiego OP, „Pełnia modlitwy”, wielokrotnie mogłam zauważyć podobieństwo myśli w wielu kwestiach, jakie przyświecały również Zapiskom bł. Natalii Tułasiewicz.


„Pełnia modlitwy”
to publikacja, przez którą przebija się miłość do Świętego Kościoła Katolickiego, Słowa Bożego i wzoru naszego Pana Jezusa Chrystusa. Nie jest to książka prosta, ale czy moglibyśmy spodziewać się tego po publikacji, której podtytuł brzmi: „Studium teologiczne dla inteligencji”? Nie należy się jednak zrażać. Wymagajmy od siebie sięgając po mądre rozprawy, które będą podwyższać poprzeczkę naszego życia duchowego. Za moment przywołam cytat, który wyjaśni, dlaczego warto.

Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że rozprawa na temat modlitwy tak mnie pochłonie i wywoła nie tylko całą masę refleksji, ale i różne emocje. Ta lektua z pewnością pozwoliła mi wejrzeć w siebie. Bez wymówek.

Modlitwa. Wydawać by się mogło – kwestia indywidualna. Czy nie wystarczy jej po prostu praktykować? Czy jeszcze trzeba czytać rozprawy na jej temat?

Z całą pewnością i pokorą przyznaję, że potrzebowałam publikacji, która mnie naprostuje. Być może, gdyby nie chodziło o ciekawość, co do pracy autora i rekolekcjonisty cenionego właśnie przez bł. Natalię Tułasiewicz, ta pozycja nie byłaby moim pierwszym wyborem.


Droga z poetką życia wciąż mnie zaskakuje. Miałam pewne przekonanie, że podejmując decyzję o poświęceniu roku bł. Natalii Tułasiewicz i zagłębieniu się w jej Zapiski poważniej niż dotąd, czeka mnie sporo niespodzianek. Jej Zapiski miały być dla mnie drogowskazami. Tak poczułam pewnego październikowego wieczoru podczas spotkania formacyjnego, gdy zastanawiałam się nad swoją dalszą drogą. „Czytaj Zapiski bł. Natalii Tułasiewicz, ona ma dla Ciebie drogowskazy”. I wiedziałam, że nie jest to tylko droga z Natalią, ale ma to być droga u boku Natalii w kierunku Chrystusa.

Już pierwszej słowa publikacji o. Jacka wywołały we mnie dreszcz poruszenia:

„Najbardziej charakterystycznym może, a jednocześnie najtragiczniejszym momentem życia katolickiego w Polsce doby obecnej nie jest ani mały, ale zwarty zastęp jego przeciwników, ani liczniejsze rzesze obojętnych, tylko słaby stopień napięcia religijnego u tych, którzy szczerze pragną być wiernymi uczniami Chrystusa. Pomimo głębokiego przywiązania do świętej wiary katolickiej, pomimo regularnego spełniania praktyk religijnych, nie widać u nich tej pełni Chrystusowej, o której mówi św. Paweł w liście do Efezjan (Ef 4,13), nie znać tej „obfitości życia”, którą Chrystus przyszedł dać swoim owieczkom. Przeciwnie, ma się wrażenie, że elita katolicka w Polsce żyje tylko okruchami wiary, nie domyślając się nawet całego bogactwa, jakie się w niej zawiera”.

Już na samym wstępie poczułam, że zostałam postawiona przed mocnym rachunkiem sumienia. Czy ja rzeczywiście korzystam z pełni obfitości, jaką Chrystus przyszedł mi dać? No cóż, nie.

Nie można jednak dawać za wygraną. Z pomocą przychodzi niniejsza książka:

„Dajmy naszej inteligencji katolickiej jaśniejsze pojęcie o modlitwie, zachęćmy ją do wierniejszego i rozumniejszego jej spełniania, stwórzmy warunki, które by jej to ułatwiły, a wpuścimy do naszego społeczeństwa jakby powiew świeżego powietrza, który na wszystkich orzeźwiająco podziała i wszystkim doda ochoty do służby Bożej, do poświęcenia, do czynu, do cierpienia – który wszystkich natchnie radością i swobodą chwały synów Bożych (Rz 8, 21). Gdzie jest bowiem duch Boży, tam jest wolność (2 Kor 3, 17)”.

Coś w tych słowach sprawiło, że poczułam, iż lektura tej książki miała przyjść rzeczywiście w tym, a nie innym czasie. Choć pisana dokładnie sto lat temu, jeszcze przed zmianami soborowymi, jej treść brzmi niesamowicie aktualnie. Moim zdaniem świadczy to o tym, że na przestrzeni wieków człowiek po prostu wciąż i wciąż gubi się oraz że potrzebujemy wracać do Źródła. Bo czy nie zgodzimy się, że słowa zapisane w minionym wieku brzmią nadzwyczaj aktualnie?

„[…]nauka o modlitwie jest u nas mocno zanieczyszczona rozmaitymi spaczeniami i uprzedzeniami, które nieraz sprawiają, że to, co powinno być dla duszy źródłem życia i zdrowia, staje się źródłem skrępowania i nudy […] temu wszystkiemu trzeba będzie przeciwstawić właściwą naukę katolicką o modlitwie”.

W kolejnych rozdziałach, opatrzonych na wstępie fragmentami Słowa Bożego, które stanowi główne źródło naszej nauki o modlitwie, autor pozwala nam rozważać jej rolę w doskonałości chrześcijańskiej i samą istotę chrześcijańskiej duchowości, jaką jest… miłość. Czy w codzienności rzeczywiście zastanawiamy się, czym jest sztuka modlenia się? Jaki właściwie jest jej cel, a może nawet i głębiej… cel stworzenia świata? O co powinniśmy modlić się dla siebie? A o co dla innych? Czy ja w pędzie codzienności zastanawiam się nad tym?

Publikacje takie jak ta są jak prawdziwy drogowskaz, który ma pomóc wrócić na właściwe tory i tak wiele uporządkować oraz zrozumieć. Kolejne fragmenty są jak orzeźwiający podmuch wiatru, który wyrywa z marazmu i pozwala przyjrzeć się swoim naleciałościom, które nas gubią w prawidłowym podejściu do modlitwy:

„jak sądzą jedni, cała dojrzałość chrześcijańska zawiera się w modlitwie, ale nie rozumieją, że modlitwa, która na życie nie wpływa, nie przemienia go i nie sprawia, że coraz bardziej przenika ono duchem przykazań Bożych, nie może mieć żadnej wartości; tak drudzy, przeciwnie, mają skłonność upatrywać istotę doskonałości w dobrym życiu chrześcijańskim, lekceważąc rolę modlitwy i nie zdają sobie sprawy z tego, że modlitwa jest właśnie źródłem i regulatorem życia moralnego. I jedni, i drudzy mylą się w swej wyłączności: doskonałość chrześcijańska nie polega w swej istocie ani na modlitwie, ani na dobrym życiu […]”.

Co jest źródłem rozważań autora spisanych dla nas z takim przekonaniem? Otóż... Życie Jezusa Chrystusa, które mamy na wyciągnięcie ręki – na kartach Ewangelii.


Wraz z kolejnymi rozważaniami o. Jacka Woronieckiego OP czułam, jakby powoli klapki opadały mi z oczu. Rozświetlały się ewangeliczne prawdy, które przecież są przed nami otwarte, ale czasem tak trudno nam jest zobaczyć to, co najbardziej dostępne – najbardziej oczywiste.

W rozważaniach dominikanina czuć pewność wypływającą z nauki opartej na Słowie Bożym – przede wszystkich na Psalmach, które w Starym Testamencie stanowią dla nas wzór modlitwy. Modlił się nimi nawet nasz Zbawiciel – toteż okazuje się, że w chwilach, gdy nie umiemy się modlić własnymi słowami, rozwiązanie jest blisko. Tak trudno czasem nam się modlić. Rozważania o. Jacka sprawiły, że przyszło mi na myśl, iż choć tak często zdaje nam się, że brakuje nam słów, że jesteśmy obciążeni niesamowitym ciężarem, który niewyobrażalnym czyni sformułowanie modlitwy, to mamy wzór naszego Pana Jezusa Chrystusa, a nikt większego cierpienia nie doświadczył. Zobaczmy więc ponownie, jak w momentach największej próby nasz Pan sięgał po Psalmy, które stanowiły Jego modlitwę. To dla nas wskazówka.

Zresztą modlitwę naszego Pana ojciec dominikanin stawia jako najdoskonalszy wzór do naśladowania. I znów, Ewangelie przywołują zarówno słowa, jak i postawy Chrystusa, które możemy naśladować, jeśli zależy nam, by nasza modlitwa stawała się doskonalsza, a nasze życie duchowe rozwijało się.

Na kartach publikacji o. Jacka Woronieckiego znalazłam słowa, które w sposób szczególny skojarzyły mi się z bł. Natalią Tułasiewicz:

„W samej rzeczy każdą czynność łatwo jest, w chwili, gdy ją zaczynamy, aktem miłości skierować do Boga; staje się ona wtedy równoważna z modlitwą i nie przestaje taka być nawet wtedy, gdy całkowicie pochłonie naszą myśl. Modlitwa natomiast nie może nigdy sama przez się zastąpić naszych czynności i dać to, co one by dały. Stąd np. wobec konfliktu między uczynkiem miłości bliźniego, a modlitwą, ta ostatnia winna zawsze ustąpić, dla tej prostej racji, że z uczynku miłości bliźniego, np. nakarmienia głodnego, można aktem miłości uczynić coś równoważnego z modlitwą, samą zaś modlitwą nakarmić głodnego nie ma sposobu. […] Z porównania więc modlitwy z obowiązkami życia chrześcijańskiego wynika, że nie należy ich zbyt przeciwstawiać sobie, gdyż nie stanowią one zupełnie odrębnych kategorii czynów, ale nawzajem się uzupełniają i przenikają. Tym, co je łączy i wiąże w jedno, jest miłość nazwana przez św. Pawła związką doskonałości (Kol 3, 14), i ona to pozwala z każdej czynności uczynić modlitwę”. 

Bł. Natalia zapisała natomiast słowa, które wybrzmiały w filmie „Błogosławiona” przedstawiającym jej życie: „Aby modlitwę uczynić życiem, a życie modlitwą”.

Podsumowując tę myśl, zacytuję znów słowa o. Jacka Woronieckiego OP: „Nie ten jest doskonalszy, kto dłużej i więcej się modli, ale ten, którego modlitwa silniej oddziałuje na życie i całą działalność moralną”.

Lektura książki o. Woronieckiego dała mi masę okazji do wewnętrznych refleksji nad moją własną modlitwą, jej jakością i oddziaływaniem na moje własne życie. Zastanawiałam się, w jaki sposób rzeczywiście modlitwa mnie przemienia?

„[…] kto nie idzie naprzód, ten się cofa, nie wystarcza tylko […] powstrzymywanie się od grzechów, ale trzeba w niej wzrastać i rozwijać się, tak iżby promieniować dobrem wokoło siebie. Modlitwy więc powinno być tyle w życiu, aby ogólny poziom miłości wciąż wzrastał i aby się ona bardziej zakorzeniała w duszy. Nie wolno przez zwiększanie ilości modlitw zaniedbywać innych obowiązków życia chrześcijańskiego, szczególnie obowiązków stanu i obowiązków miłości bliźniego. Najlepszym sprawdzianem, czy się ma w życiu dość modlitwy, jest właśnie pełne ducha chrześcijańskiego i zaparcia się siebie wykonywanie tych obowiązków”.

To ostatnie wskazuje mi jasno, że jeszcze wiele pracy przede mną, aby modlitwa w moim życiu była bardziej owocna i przemieniała mnie, moje postawy, reakcje, wybory, nastawienie.

Każdy z kolejnych rozdziałów rozważań o. Jacka Woronieckiego OP jest niezwykle cenny na drodze refleksji nad własną modlitwą, jej owocami i oddziaływaniem na nasze życie. 

Mogłabym o tej książce napisać jeszcze wiele, jednak z całego serca polecam po prostu po nią sięgnąć. Pozwolę sobie na zakończenie podzielić się jeszcze kilkoma cytatami, które, wierzę, zachęcą do spędzenia czasu właśnie z tą lekturą:

"Bez wiary o modlitwie chrześcijańskiej mowy być nie może".

"[…] wiara prowadzi modlitwę do natchnionych źródeł Pisma Świętego i tam uczy ją na tych wzorach Boskiego pochodzenia, jak wyrażać Bogu wszystkie poruszenia duszy".

"Dla życia modlitwy znajomość Pisma Świętego ma niesłychane znaczenie. Przez swoje natchnione słowo sam Bóg uczy nas wprost modlić się, sam niejako kieruje naszą myśl, porywami naszej woli i naszego serca".

"Na pierwszym miejscu postawimy Ewangelie, w których modlitwa winna bez ustanku szukać swego pokarmu i orzeźwienia".

"[…] powrót do Psałterza, jako do tej książki do nabożeństwa, której się nigdy z rąk nie wypuszcza, jest dziś jedną z najpilniejszych potrzeb odrodzenia religijnego".

"Kościół, jak dobra matka, bierze niejako swe dzieci za rękę, wprowadza do świątyni i tam głośno modli się z nimi, podsuwając im najwłaściwsze słowa i myśli i przez nie wzbudza afekty woli i uczucia serca".

"Umiejętność modlenia się, podobnie jak każda umiejętność ludzka, podlega rozwojowi i poznać warunki, przejawy i prawa tego rozwoju jest dla życia duchowego sprawą pierwszorzędnej doniosłości".

"Na pierwszym miejscu stoi tu sama postać Chrystusa i choć to w pierwszej chwili może wywołać zdziwienie, od Niego pierwszego mamy się uczyć, jak się modlić".


Bł. Natalia Tułasiewicz napisała:

"Nie znamy zasięgu modlitwy, nie potrafimy nawet wyobrazić sobie, jakie cuda działa".

Życzę, Tobie i sobie, aby lektura tej książki umocniła wiarę i wpłynęła na pogłebienie relacji z Bogiem w modlitwie.


Ksiażkę "Pełnia modlitwy" o. Jacka Woronieckiego OP kupisz tutaj

Komentarze

instagram